E. Sidorek o przymusowym lądowaniu na Białorusi

ewa sidorek1
Suwałki

– To dla mnie było niepojęte; najpierw strach, że samolot spada, a później wiedza, że władze Białorusi są zdolne do zawrócenia samolotu. Myślałam, że żyję w wolnym świecie – mówi Ewa Sidorek, wykładowczyni Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, członkini czteroosobowej delegacji, która była wczoraj na pokładzie feralnego samolotu.

Delegacja, na czele z rektor uczelni doktor Martą Wiszniewską,  wracała z Grecji, gdzie przebywała w ramach unijnego programu.  Jak opowiada Ewa Sidorek, na kwadrans przed lądowaniem maszyna zaczęła dziwnie się zachowywać. Niepokój przejawiali też stewardzi. Nie informowali pasażerów, o co chodzi, a ci obawiali się, że maszyna uległa awarii.

Na lotnisku w Mińsku na samolot czekał tłum uzbrojonych żołnierzy. Pasażerowie musieli opuścić maszynę, przejść kontrolę a ich bagaże zostały przeszukane.  Stewardzi zapytani przez jedną z pań powiedzieli, że powodem lądowania było zagrożenie terrorystyczne.

Ewa Sidorek zorientowała się również, że w czasie lotu pasażerowie byli obserwowani przez obecnych na pokładzie Rosjan. Zwróciła bowiem uwagę, że białoruski wojskowy wiedział, który z pasażerów aktywnie filmował całą sytuację. Na lotnisku mężczyźnie skasowano wszystkie nagrania.

Dopiero po kontroli delegacja PWSZ zdołała ustalić, z czego wynikało zawrócenie samolotu.

Ewa Sidorek nie kryje emocji. Jak mówi, cała sytuacja jest dla niej niepojęta.

1 4

Exit mobile version