Dramat mieszkańców Wydmin

IMG 2027

Fot. Radio 5

Wydminy

Kilkuset mieszkańców Wydmin nie ma teraz i nie wiadomo, czy będzie miało ogrzewanie zimą. Powód?

Likwidator spółdzielni, stworzonej w Wydminach w 1991 roku po upadku państwowego gospodarstwa rolnego sprzedaje działki, gdzie jest też budynek kotłowni, z kotłami grzewczymi zasilającymi w energię i ciepłą wodę lokale w ośmiu blokach mieszkalnych. Likwidator to były członek zarządu spółdzielni i jednocześnie księgowa, której biuro rachunkowe świadczyło usługi spółdzielni.

W sprawie mieszkańców interweniują władze gminy Wydminy. Jak mówi jej włodarz, Radosław Król, po drodze w procesie likwidacji spółdzielni były błędy, o czym zawiadamiano między innymi: Rzecznika Praw Obywatelskich, policję oraz prokuraturę.
– To nie pomogło. Jesteśmy bezsilni i prosimy media o pomoc w nagłośnieniu tej bulwersującej sprawy – powiedział Radosław Król, wójt gminy Wydminy na poniedziałkowej (19 września) konferencji prasowej.

Nadzieją na pomoc jest oczekiwana reakcja Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, który ma prawo interwencji podczas transakcji, której przedmiotem są popegeerowskie grunty. Tu problemem może być jednak fakt, że działki są zabudowane.
Maria Lisowska, mieszkanka bloku przy ulicy Dworcowej mówi, że mieszkańcy są zaskoczeni postępowaniem likwidatorki majątku spółdzielni.

Waldemar Samborski, przewodniczący Rady Gminy Wydminy mówi, że o przetargu działki z kotłownią dowiedział się na dwa dni przed wyznaczoną datą.

Gmina chce pomóc mieszkańcom, między innymi w formie finansowej- wsparciem w wysokości dwóch tysięcy złotych do każdego mieszkania. Rozwiązaniem doraźnym mają być kotłownie gazowe przy każdym z ośmiu bloków, lecz wydanie warunków zabudowy trwa około 3 miesięcy.

W całej sprawie próbowaliśmy skontaktować się z likwidatorką spółdzielni. Niestety, nie odebrała od nas telefonu.

Film z zapisu niemal godzinnej konferencji prasowej obejrzeć można na profilu facebookowym gminy Wydminy.

 

IMG 2027 scaled
Exit mobile version