Dlaczego warto unikać aut po zalaniu z USA? Prawdziwe koszty i ryzyko (2025)

flood alert

Na aukcjach w Stanach łatwo natrafić na „super okazję”. Kilkuletni SUV, bogata wersja wyposażenia, cena dwa razy niższa niż w Polsce. Brzmi kusząco? Warto jednak sprawdzić, skąd ta różnica. Bardzo często takie perełki to samochody po powodzi. Na zdjęciach wyglądają dobrze, ale w rzeczywistości mogą stać się najdroższym błędem w Twoim motoryzacyjnym życiu.


Elektronika i woda – duet, który zawsze kończy się źle

Nowoczesne auta są naszpikowane elektroniką. Czujniki, komputery, sterowniki – bez tego nie pojedziesz ani kilometra. Woda, zwłaszcza ta morska, działa na nie jak kwas. Korozja pojawia się miesiącami, a objawy przychodzą nagle: auto nie odpala, wyskakują błędy poduszek, klimatyzacja przestaje działać. Spróbuj to naprawić i szybko przekonasz się, że tania okazja nagle pochłania tysiące złotych.


Wnętrze, które nigdy nie wyschnie

Tapicerka i wygłuszenia potrafią wciągnąć hektolitry wody. Detailer może je doczyścić, sprzedawca popsika odświeżaczem, ale po kilku tygodniach zapach wilgoci i pleśni wraca jak bumerang. Jeśli kiedyś siedziałeś w aucie, które długo stało na deszczu, to wiesz, o czym mowa. W przypadku powodzi jest tylko gorzej.


Samochody elektryczne i hybrydy – jeszcze większe ryzyko

Jeśli mówimy o hybrydach czy autach elektrycznych, sytuacja robi się dramatyczna. Bateria po kontakcie z wodą to temat na duży rachunek, który potrafi zrujnować domowy budżet. Wymiana pakietu akumulatorów? Często kilkadziesiąt tysięcy złotych. I tu już nie ma półśrodków.


Odsprzedaż? Zapomnij

Rynek jest bezlitosny. Samochód z wpisem „flood” czy „water damage” w tytule własności traci na wartości praktycznie do zera. Możesz go naprawić, możesz włożyć w niego majątek, ale gdy kolejny kupiec sprawdzi VIN, wszystko wyjdzie na jaw. I wtedy zaczyna się tłumaczenie, negocjacje, a najczęściej – brak sprzedaży.


Jak nie dać się nabrać?

Najprostsza rada: zawsze sprawdzaj VIN. To pierwszy filtr, który pokazuje, czy w ogóle warto brać auto pod uwagę. Na vincrash.com zobaczysz zdjęcia z aukcji, status tytułu i pełną historię. Jeśli widzisz flood – szkoda czasu i pieniędzy.

Zwróć też uwagę na szczegóły: błoto w zakamarkach, ślady na pasach, korozja na wtyczkach, dziwny zapach w środku. Sprzedawcy potrafią zamaskować wiele, ale pewnych rzeczy nie da się ukryć.


Dlaczego „okazja” jest tylko pozorna

Na pierwszy rzut oka różnica w cenie potrafi wynieść nawet 30–40%. To dużo. Ale weź kalkulator i dodaj: transport, cło, akcyzę, VAT, naprawy, kolejne wizyty w warsztacie… Szybko okaże się, że tanie auto wychodzi drożej niż zadbany egzemplarz z Europy. A do tego masz świadomość, że w każdej chwili coś może się zepsuć.


Podsumowanie

Samochody po zalaniu z USA to najczęściej droga donikąd. Możesz trafić na auto, które jeździ, ale w tle zawsze będzie ryzyko elektroniki, wnętrza i problemów przy odsprzedaży. Jeśli naprawdę chcesz bezpiecznie sprowadzić auto zza oceanu, omijaj „flood cars” szerokim łukiem. Zacznij od sprawdzenia VIN i kup auta z czystą historią – to jedyna droga, by import był opłacalny.

Artykuł sponsorowany

Exit mobile version