Michał Kisielewski – romantyczny chłopak, niezły wariat i głos pokolenia, które tańczy mimo wszystko
Michał Kisielewski to artysta, który nie próbuje się przypodobać – on po prostu robi swoje. Swobodnie balansuje między gatunkami: od pastelowego french popu, przez nostalgiczne indie, aż po altrapowe wpływy z nutą chaosu. To mieszanka, która nie powinna działać, a działa perfekcyjnie. Jego muzyka to jak mixtape z przemyśleniami nad życiem, śmiercią, miłością i absurdem codzienności. Do słuchania w aucie, w tramwaju, po zerwaniu lub tuż przed pierwszą randką.
Jak sam o tym mówi – „to wszystko piękny hałas”. I rzeczywiście – jest w tym coś niepokornego, ale i emocjonalnie trafiającego prosto w punkt. Kisielewski nie chowa się za dźwiękiem – jego siłą są teksty. Te utwory mają swoją wagę i celnie trafiają w pokolenie, które jednocześnie boi się dorosłości i nie umie się nią nie fascynować.
W nowym numerze nie brakuje mocnych słów:
„Uleci ze mnie młodość, w marszu ku otwartym grobom” – brzmi to jak elegia, ale opakowana w indie letniaka, który można puścić na imprezie bez grobowego nastroju. To muzyka dla tych, którzy śmieją się przez łzy i mają do siebie zdrowy dystans.
Jeśli tanatofobia nie pozwala Ci zasnąć, religijne wychowanie wciąż mówi zza pleców, a Ty mimo wszystko chcesz pożyć jak najpiękniej – Kisielewski gra właśnie dla Ciebie.
źródło: Kayax
