region
Od początku kwietnia 189 osób straciło życie w polskich wodach. Tylko wczoraj (18.07) utonęły cztery. Statystyki są bezlitosne, podobnie jak żywioł. Musimy o tym pamiętać, widząc tonącą osobę.
O tym, jak pomóc w takiej sytuacji, rozmawialiśmy z Karolem Dylewskim z Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Pierwszym i podstawowym krokiem jest wezwanie pomocy. Bez tego nie wolno przystępować do dalszych działań.
– Jeśli nam się stanie krzywda, to służby nie będą w ogóle o tym wiedziały – tłumaczy Dylewski.
Tonącemu można podać na przykład gałąź lub, gdy osób do pomocy jest więcej, spróbować utworzyć łańcuch z ludzi. Działania na własną rękę, próby wyciągania go na brzeg są zbyt ryzykowne.
– Taka osoba, walcząc o przetrwanie, wyrwie nam włosy, zdepcze nas, wepchnie pod wodę – przestrzega ratownik MOPR-u.
Nawet ratownicy wodni, interweniując przy topiącej się osobie, nie podają jej bezpośrednio ręki. Wykorzystują do tego profesjonalny sprzęt – rzutki, koła ratunkowe czy bojki. Chwycenie kogoś w wodzie to dla nich ostateczność.
W samym powiecie ełckim woda pochłonęła w te wakacje dwie ofiary. Ciała obu mężczyzn wyłowiono w miniony czwartek (15.07). Zaledwie dzień później, w piątek (16.07), do kolejnego utonięcia doszło w powiecie oleckim.
Na początku ubiegłego tygodnia tragicznie zakończył się wypoczynek młodych ludzi nad jeziorem Świętajno. Życie stracili w nim 18- i 19-latek.
Policja apeluje, by unikać tzw. dzikich plaż, wybierać miejsca, gdzie dyżurują ratownicy i – bezwzględnie – nie wchodzić do jeziora po alkoholu.