Suwałki
Trafiłem do wiezienia, straciłem pracę, musiałem opuścić ojczyznę. Tak dzień 13 grudnia 1981 roku wspomina Romuald Łanczkowski, działacz suwalskiej Solidarności.
Dziś (13.12) przypada 40. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.
Wprowadzony decyzją Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego stan nadzwyczajny rozpoczął się ogólnokrajową akcją aresztowań działaczy opozycyjnych. Na ulicach polskich miast pojawili się żołnierze, czołgi i wozy bojowe piechoty. Aresztowano i umieszczono w ośrodkach internowania około 10-ciu tysięcy osób. Głównie przywódców NSZZ „Solidarność”, doradców związku i związanych z nim intelektualistów. Doszło do krwawo tłumionych strajków.
O wydarzeniach sprzed 40-tu lat rozmawialiśmy dziś (13.12) na antenie Radia 5 z Romualdem Łanczkowskim, internowanym w stanie wojennym działaczem „Solidarności”.
Stan wojenny dotknął wielu suwalczan i mieszkańców ówczesnego województwa suwalskiego. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. w suwalskim internowano 34 osoby, a do końca 1981 roku kolejnych czterdzieści. W następnym roku zatrzymano jeszcze dziewiętnaście osób. Ogółem w stanie wojennym w województwie suwalskim za działalność opozycyjną aresztowano bądź skazano na kary więzienia co najmniej 45 osób.
Jak mówi Łanczkowski, zdecydowana większość jego znajomych, którzy razem z nim przechodzili ten okres, negatywnie ocenia wprowadzenie stanu wojennego. Jak dodaje, jego zdaniem to największa zbrodnia popełniona na Polakach.