W Smoleńsku i Katyniu towarzyszył nam ból i płacz

IMG 9904 crop

Wojciech Kossakowski/Fot. Radio 5

Ełk-Smoleńsk-Katyń

15 lat temu 9 kwietnia do Katynia pojechał Wojciech Kossakowski.

Ówczesny parlamentarzysta wybrał kilkunastogodzinną podróż pociągiem specjalnym z Warszawy do Smoleńska z przedstawicielami polskiej delegacji.

Dlaczego nie było go na pokładzie Tupolewa?

Pociąg dojechał do Smoleńska około 6 rano 10 kwietnia. Stamtąd Polacy pojechali autobusami przez Gniezdowo na cmentarz do Katynia. Tam tuż po 8:41 zaczęły napływać tragiczne informacje. Kossakowski wyszedł na chwilę za nekropolię przed rozpoczęciem zaplanowanych uroczystości. To co ujrzał, wzbudziło zdziwienie.

Szwankowała sieć telefoniczna. Pojawiły się sprzeczne informacje. W końcu ta najgorsza- że nikt nie przeżył. Był płacz i niedowierzanie.

– Zapadła decyzja, by po eucharystii szybko wracać do kraju. Towarzyszył nam strach – wspomina Kossakowski.

W katastrofie 10 kwietnia 2010 roku zginęli wszyscy, którzy byli na pokładzie Tupolewa: 8-osobowa załoga oraz 88 przedstawicieli polskiej delegacji, która udała się tam na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

Zapraszamy do wysłuchania audycji Gość Radia 5:

 

 

Exit mobile version