region
O skandalu na jeziorze Wiżajny mówi Hubert Falkowski, niedawny dzierżawca akwenu. W miniony weekend zarejestrował, jak Komendant Wojewódzki Państwowej Straży Rybackiej z towarzyszącym mu mężczyzną wędkują na wspomnianym jeziorze. Problem w tym, jak mówi Falkowski, że jezioro zabezpieczył sąd i nikt nie ma prawa na nim łowić, tym bardziej komendant odpowiedzialny za kontrolę legalności połowów i zwalczanie kłusownictwa.
Nagranie wideo, na którym widać wędkujących z łodzi mężczyzn były dzierżawca opublikował w mediach społecznościowych. Film dotarł już do tysięcy odbiorców. Na nagraniu jest też wymiana zdań między Hubertem Falkowski a Jerzym Korszuniem, Komendantem Wojewódzkim Państwowej Straży Rybackiej, gdzie ten zaprzecza, jakoby mężczyźni łowili ryby. Twierdzi, że tylko pilnowali jeziora i kwestionuje sądowe zabezpieczenie jeziora. Na miejsce Falkowski wezwał policję, która z brzegu wzywała mężczyzn do przypłynięcia, ale jak poinformował, ci nie reagowali na wezwania i odpłynęli na drugi brzeg. Były dzierżawca w rozmowie z Radiem 5 miał też zastrzeżenia do pracy mundurowych. Jak powiedział, policjanci nawet nie zaczekali, aby wylegitymować wskazanych mężczyzn, kiedy ci już lądowali łódkę.
Radio 5 telefonicznie skontaktowało się z Komendantem Państwowej Straży Rybackiej. Jerzy Korszuń nie dał jednak szans na zadanie pytań. Powiedział jedynie, że o sprawie będzie mowa w kontekście artykułu 212. To przepis Kodeksu Karnego dotyczący zniesławienia.
O jeziorze Wiżajny mówiliśmy już kilkakrotnie w kontekście sporu dotychczasowego dzierżawcy z Wodami Polskimi. Wody Polskie zarzuciły Hubertowi Falkowskiemu, że nie dopełnił obowiązku złożenia oświadczenia o chęci przedłużenia dzierżawy i według nich nie może już gospodarować na akwenie. Przedsiębiorca twierdzi, że zgodnie z umowami nie miał obowiązku składać takich dokumentów w przedstawionym mu terminie. Dodał, że nie informowano go o zmianach przepisów w tym zakresie. Przedsiębiorca czuje się pokrzywdzony, bo zainwestował w zarybianie olbrzymie środki, a teraz nie może korzystać z jeziora. Co więcej, w wyniku sprawy musiał zamknąć sklep z rybami w Wiżajnach i jest zmuszony zwalniać pracowników. Jednocześnie, do czasu sądowego wyjaśnienia sprawy wystąpił do sądu o zabezpieczenie akwenu.
