Ełk
Piec to nie śmietnik – przypomina Straż Miejska w Ełku. I alarmuje o konsekwencjach traktowania odpadów jako opału. Ten proceder wciąż jest w Polsce popularny, o czym świadczą kłęby ciemnego dymu wydobywające się z kominów w sezonie grzewczym.
Ci, którzy wrzucają do pieca plastikowe butelki, zużyte opakowania po jedzeniu, kawałki płyt meblowych, muszą mieć świadomość, że jest to wykroczenie. Uprawnienia do karania w tym zakresie mają strażnicy miejscy. Mogą nałożyć mandat w wysokości 500 złotych. I – jak mówi Krzysztof Skiba, komendant Straży Miejskiej w Ełku – przeprowadzić niezapowiedzianą kontrolę w dowolnym momencie dnia.
Próbka z paleniska trafia do badań. Jeżeli wyniki pokażą, że w piecu palono odpadami, właścicielowi grozi mandat. Poważniejsze konsekwencje są w przypadku, gdy sprawa trafi do sądu. Wówczas trzeba liczyć się z grzywną w wysokości nawet pięciu tysięcy złotych.
Jednak strażnicy nie muszą pobierać próbek, by wiedzieć, czym ełczanie ogrzewają swoje domy. Często gołym okiem widać nadpalone w piecach lakierowane kawałki mebli, butelki PET czy nawet opony. Czym można palić?
– Dozwolonym materiałem w piecach do spalania paliw stałych jest, mówiąc w skrócie, drewno i węgiel – zaznacza Krzysztof Skiba. Ale także ich jakość ma wpływ na powstawanie smogu.
Rocznie Straż Miejska w Ełku około dwustu razy kontroluje to, czym mieszkańcy palą w piecach. Uniemożliwienie im takiej kontroli jest przestępstwem.
Jak donoszą ekolodzy, wydajność energetyczna spalanych śmieci jest niewielka, a ilość produkowanych w ten sposób zanieczyszczeń – ogromna.
Na szczęście dziś (14.12) stacje pomiarowe rozmieszczone w mieście pokazują, że jakość powietrza w Ełku jest dobra. Na permanentną poprawę tego, czym oddychamy, ma wpływ m.in. wymiana źródeł ciepła na ekologiczne.
Jak zauważa komendant ełckiej straży miejskiej, dobre oddziaływanie na zjawisko smogu ma gazyfikacja ełckich osiedli domków jednorodzinnych.