Suwałki
O wsparcie apelują suwalskie KOTOZ-y, czyli placówki opiekujące się bezdomnymi kotami. Potrzebna jest karma, wolontariusze i adopcje. Obie placówki są przepełnione, bo lato to okres, kiedy do kociarni trafia najwięcej kotów. Obecnie KOTOZ-y sprawują opiekę nad kilkuset kotami. Karmią, leczą, prowadzą kastracje. Jednocześnie utrzymują się tylko i wyłącznie z darowizn, których w ostatnim czasie jest coraz mniej.
– Sytuacja jest bardzo trudna. Utrzymujemy się z darowizn, a czasy dla każdego są trudne – mówi Monika Filipkowska z KOTOZ-u przy ulicy Minkiewicza w Suwałkach.
Jednocześnie KOTOZ-y spotykają się z niezrozumieniem. Wiele osób nie wie, że to organizacje pozarządowe, które działają tylko i wyłącznie w oparciu o pracę wolontariuszy, składki i pomoc życzliwych ludzi. Kiedy są przepełnione, nie przyjmują kotów. To spotyka się z oburzeniem i roszczeniami.
– Nie mamy dotacji samorządowych. Pracujemy, bo chcemy i możemy zrobić tyle, ile zdołamy – wyjaśnia wolontariuszka.
Audycja „Gość Radia 5” z udziałem Moniki Filipkowskiej: