Suwałki
– Mi woda sodowa do głowy nie uderzyła – mówił Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk podczas dyskusji na temat insygniów.
Mowa o dwóch łańcuchach z herbem – dla prezydenta miasta oraz przewodniczącego Rady Miejskiej. Samorząd nabył je w 2019 roku, w związku ze zbliżającym się wówczas jubileuszem 300-lecia Suwałk. Zakup spotkał się z krytyką niektórych osób. Wokół sprawy narosła dyskusja o zasadności wydatku na ten symbol.
W środę (28.09), kiedy władze miasta zatwierdziły nowy herb Suwałk, radni siłą rzeczy musieli rozpatrzyć zmiany w przepisach dotyczących pozostałych symboli miasta i temat wrócił.
Dyskusję rozpoczął sam włodarz. Czesław Renkiewicz podkreślił, że insygnia nie są dla niego, tylko prezydenta miasta i przewodniczącego, jako instytucji.
Zaznaczył, że taki symbol jest standardem w samorządach, nawet w niewielkich gminach.
– Mi woda sodowa nie uderzyła. Nie mamy drogich samochodów, ochrony – mówił.
Przeciwny podjęciu uchwały w tej sprawie Jacek Roszkowski, radny klubu Prawo i Sprawiedliwość podkreślał, że miasto nie musi mieć insygniów, bo ustawa nie narzuca obowiązku ich posiadania.
– Jeśli mała gmina musi mieć insygnia, to świadczy o jej kompleksach. Insygnia zwiększają dystans między władzą i społeczeństwem – mówił radny.
W rezultacie Rada podjęła uchwałę w sprawie insygniów większością głosów. Za było dwunastu rajców, przeciwko były dwie osoby, a siedem wstrzymało się od głosu.