Suwałki
Za częściowo zasadną uznali skargę Marka Dakowskiego na Waldemara Borysewicza, dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji w Suwałkach miejscy radni.
Marek Dakowski jest synem suwalczanina, który półtora roku temu utonął w suwalskim aquaparku. Suwalski sąd uznał, że winny tej tragedii jest ratownik, który zamiast pilnować mężczyzny, zajęty był telefonem. Ten przyznał się do winy i wyraził skruchę. Wyrok usłyszał też były kierownik obiektu. Sąd uznał, że nie dopełnił obowiązków w zakresie zapewnienia wymaganej przepisami obsady ratowników na basenie. Wyrok jest nieprawomocny. Obaj skazani złożyli odwołania. Ratownik chce zmniejszenia wymiaru kary, a były kierownik uniewinnienia. Apelację złożył też Marek Dakowski.
Oprócz tego złożył do prezydenta Suwałk skargę na działalność szefa OSiRu. Zarzucił dyrektorowi, że ten nie zadbał o odpowiednią liczbę ratowników w aquaparku i stałą kontrolę w dniu, kiedy zginął jego ojciec. Ponadto zarzucił zaniedbania na kąpielisku przy Zalewie Arkadia w zakresie kontroli tego miejsca i odpowiedniego wyposażenia. W toku obrad członkowie Miejskiej Komisji Skarg Wniosków i Petycji nie uznali zasadności skargi w zakresie Zalewu Arkadia. Rekomendowali natomiast uznanie skargi w części dotyczącej śmierci mężczyzny.
W środę (25.10.23) doszło do głosowania, które poprzedziło wystąpienie skarżącego i dyskusja radnych. Marek Dakowski podkreślał, że wypadek, w którym zginął jego ojciec nie był skutkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Twierdził, że już przed sądem dowiedziono licznych, wieloletnich zaniedbań przełożonych. Przytaczał wypowiedzi ratowników, z których wynikało, że brak odpowiedniej obsady na basenie był czymś stałym. Zwrócił uwagę, że po wypadku ratownik i kierownik zostali przeniesieni na inne stanowiska. Przypomniał, że to nie pierwszy wypadek na obiektach OSiRu. Prosił radnych, aby jego wniosek rozpatrzyli zgodnie z sumieniem.
Waldemar Borysewicz zapewnił, że czuje się moralnie odpowiedzialny i jest mu przykro. Jednocześnie stwierdził, że opinie ratowników były kłamstwem.
Głos zabrali też Bogdan Bezdziecki i Jacek Roszkowski, radni Prawa i Sprawiedliwości. Szczególnie Jacek Roszkowski, który badał skargę nie żałował krytycznych słów.
– Czy żyjemy na Białorusi, jeżeli do śmierci człowieka podchodzimy tak lekceważąco? – pytał. Zwrócił uwagę, że o sprawiedliwość muszą dochodzić rodziny ofiar, kiedy to konsekwencje powinny być wyciągnięte natychmiast.
Po dyskusji radni uznali skargę za zasadną w zakresie dotyczącym śmierci suwalczanina.